listopada 30, 2021

Winter inspirations 2021

Winter inspirations 2021
 Hej!

W wielu miejscach w Polsce spadł już pierwszy śnieg. W moich rejonach też można było go spotkać, ale popadał zaledwie kilka minut i się od razu stopił. No cóż. Nadal czekam na białe święta, takie jak przeżywałam za dzieciaka. Czasu trochę jeszcze jest, ale szczerze przyznam, że mnie również zdążył już złapać świąteczny vibe. Coś czuję, iż w tym roku wybiorę się szybciej na polowanie na prezenty i poza tym koniecznie muszę udekorować jakoś mój mały kącik. Bardzo lubię ten przedświąteczny okres i ogółem grudzień, choć jestem bardziej ciepłolubna, to mimo wszystko zima też ma swoje uroki. No i w związku z tym czas na post z zimowymi inspiracjami!








Jak wam się podobają?

Do następnego! 

listopada 25, 2021

Ulubieńcy kosmetyczni jesieni 2021

Ulubieńcy kosmetyczni jesieni 2021

 Hej! 

W ostatnim czasie nazbierało się sporo perełek kosmetycznych, których używałam przez tak naprawdę większość tegorocznej jesieni. W zasadzie chyba nawet pod względem ilości tych kosmetyków ten post wygrywa z innymi ulubieńcami. Musiałam uzupełnić zapasy w pielęgnacji, więc może też  z tego wynika ta liczba. No i oczywiście moim oczom ukazało się wiele produktów, obok których trudno mi było przejść obojętnie. 
Zapraszam!


Zaczniemy od produktu marki Niuqi, o której mieliście okazję już usłyszeć w poprzednim poście. Tym razem nie są to maseczki, a mgiełka do ciała, która szczególnie zwróciła moją uwagę. Na pewno pierwsze, co rzuca się w oczy, jest jej piękny turkusowy kolor, a mgiełka faktycznie zostawia na skórze taką niebieską poświatę. Poza tym przepięknie rozświetla i również ładnie pachnie. Jednakże, jej dozowanie może nieco zdziwić, ponieważ nie rozpyla się ona tak jak typowe mgiełki, a raczej punktowo "wyrzuca" produkt na skórę i samemu trzeba go rozprowadzić rękoma. Jest to raczej gęstszy produkt, ale mi to absolutnie nie przeszkadza. A jego pojemność chyba starczy mi na lata.



Następnym zapachowym produktem są perfumy Bespoke London z Rossmanna, które sama sobie sprezentowałam, hah. Szczerze przyznam, że rzadko używam typowych perfum i jeszcze nigdy wcześniej sama sobie ich nie kupowałam, ale ten zakup był strzałem w dziesiątkę. Ja preferuję raczej słodkie zapachy, a tutaj te połączenie słonego karmelu i lilii naprawdę mnie urzekło. Poza tym perfumy świetnie się trzymają na skórze czy ubraniach przez wiele godzin, a nawet dni. No i są naprawdę dość tanie. Myślę, że warto zwrócić na nie uwagę. 


Jeśli chodzi o kosmetyki do makijażu, to może zacznę od paletki Soft Sands z Primarku, o której pisałam już wcześniej post (KLIK). Także myślę, że nie będę się tu o niej za wiele rozwodzić, ale tak jak moja wcześniejsza paleta, tak ta jest równie świetna. Ma śliczne nudowe odcienie, takie jak najbardziej lubię, i odpowiednią pigmentację. Bardzo dobrze się z tymi cieniami pracuje. W każdym razie nie można jej raczej nic zarzucić. 



Kolejnym ulubieńcem jest kolejny tusz od Eveline - Big Maxi. W sumie z każdym kolejnym tuszem tej marki zastanawiam się, czy oni mają jakiekolwiek słabe tusze? Haha. No do tej pory nie zdarzyło mi się, aby jakikolwiek ich tusz mi się nie sprawdził. Wszystkie dają piękny efekt na rzęsach i dobrze się z nimi pracuje. 



Jeśli chodzi o Eveline, to tutaj pojawia się kolejny ulubieniec, a jest nim żel do brwi Brow&Go. Robi naprawdę świetna robotę i jest to efekt, jakiego oczekiwałam. Moje brwi są w nienaruszonym stanie przez cały dzień i wszystkie włoski trzymają się na swoim miejscu. Wcześniejszym używałam żelu od Wibo, który w porównaniu do Eveline jest niestety bezkonkurencyjny. Więc jeśli szukacie czegoś, co naprawdę dobrze utrwali wasze brwi, to z czystym sumieniem mogę wam polecić właśnie ten żel. 


Tak jak już wspomniałam na początku, pojawiło się też kilka pielęgnacyjnych ulubieńców do twarzy. Jednym z nich jest pianka oczyszczająca od AA. Pomijając fakt, że jest to właśnie pianka, a ja uwielbiam taką formę produktu, to pod wszystkimi innymi aspektami jest naprawdę świetna. Po umyciu nią twarzy zostawia takie fajne uczucie świeżości, a ja to kocham. Daje świetne ukojenie dla skóry po całej nocy. Ja właśnie używam jej rano, ponieważ jest to naprawdę lekki kosmetyk, ale taki, który faktycznie działa. Poza tym jest to produkt hipoalergiczny i wegański oraz sprawdzi się w każdym rodzaju cery.


Przyszedł czas na normalizujący tonik do twarzy od Vianka. Słyszałam już wiele dobrego na temat tej marki, więc przy wyborze nowego toniku pokusiłam się właśnie na nią i był to oczywiście bardzo słuszny wybór. Zacznijmy od tego, jak on przepięknie i świeżo pachnie! I zostawia ten cudowny zapach na skórze. Też dzięki temu wydaje się ona odpowiednio nawilżona, złagodzona i taka świeża. Myślę, że jest to głównie zasługa olejku miętowego oraz ekstraktu z aloesu, o którym producenci wspominają w opisie. Nic bardziej mylnego, bo to te składniki właśnie tak przyjemnie czuć. Same plusy, jednakże jeśli chodzi o dozowanie produktu, to zdecydowanie wolę takie rozwiązania jak toniki w postaci mgiełek. Ale powiedzmy, że tutaj można na to przymknąć oko. 


Kolejnym pielęgnacyjnym produktem jest nawilżający krem do twarzy z filtrem SPF 50 od Nacomi. Ten kosmetyk naprawdę mnie zaskoczył. Jego tekstura przypomina mi krem do tortu, a pachnie tak bardzo, powiedziałabym, cytrynowo (?). Ciekawa propozycja, ale muszę stwierdzić, że jak najbardziej przyjemna w użytkowaniu. Rozprowadzanie tego produktu na skórze to sama radość, a poza tym wystarczy tylko jego odrobina, aby pokryć całą twarz. No i ten zapach naprawdę cudowny. Świetnie też się sprawdza jako baza pod makijaż. Absolutnie nic się nie dzieje po nałożeniu podkładu, wygląda bardzo dobrze. 


Ostatnim ulubieńcem jest odżywka do paznokci od Eveline (chyba bardzo lubię tę markę, bo pojawia się dzisiaj już trzeci raz). Dość często mam problem z łamaniem się paznokci czy po prostu ich słabym stanem i stwierdziłam, że to w końcu najwyższa pora zaopatrzyć się w taki oto produkt i poświęcić moim paznokciom nieco więcej uwagi. No i po zastosowaniu tej odżywki jestem naprawdę zadowolona, ponieważ paznokieć od razu wygląda zdrowiej, a poza tym odżywka dodatkowo fajnie go utwierdza w ten sposób, że jest odporny na łamanie. 


Co myślicie o tych produktach? Słyszeliście o nich, może testowaliście? U mnie to totalne hity tej jesieni! 

Do następnego! 

listopada 18, 2021

Maseczki z Biedronki - czy godne uwagi?

Maseczki z Biedronki - czy godne uwagi?

 Hej!

Od już jakiegoś czasu stosuję maseczki marki Niuqi z Biedronki i stwierdziłam, że chętnie podzielę się swoimi wrażeniami na ich temat i przede wszystkim powiem wam, czy są w ogóle godne uwagi.

Właściwie sama marka bardzo mnie zaintrygowała, gdy ujrzałam ją na półkach w Biedronce. Oprócz maseczek kupiłam ich dwa inne produkty, z których jeden jest naprawdę fajny i zobaczycie go pewnie w jakimś wpisie z ulubieńcami kosmetycznymi, bynajmniej taki planuję. Jednak gdy zobaczyłam maseczki w płachcie, nie przeszłam obok nich obojętnie i koniecznie musiałam je przetestować. Ja bardzo lubię i przywiązuję dużą uwagę do pielęgnacji mojej twarzy, więc choć raz w tygodniu staram się zapewnić jej nieco więcej odżywienia i nawilżenia właśnie w postaci jakiejś maski. Więc jak sprawdziły mi się te z marki Niuqi? 

Oprócz tych, które wam tutaj przedstawiam, do wyboru są jeszcze maseczki w płachcie z motywami zwierzątek i to je tak naprawdę pierwsze testowałam. Pomijając fakt, że wyglądały po prostu uroczo, to sprawdziły się równie dobrze. Czułam, że świetnie odżywiają moją buzie. Nie podrażniły mnie, a za to czułam ukojonie i porządne nawilżenie. Te przedstawione tutaj w niczym nie odstępują. 

Trudno mi tak naprawdę znaleźć większe różnice między tymi maseczkami, oprócz faktu, że mają inne składniki. W zasadzie działają bardzo podobnie. Mimo że na opakowaniach jest np. napisane iż maseczka świetnie nadaje się do skóry suchej, to moim zdaniem śmiało można ją testować na innego typu cerze. Moja jest w kierunku bardziej do mieszanej, a świetnie jej zrobiło urozmaicenie pielęgnacji w postaci tych maseczek. Jestem naprawdę zaskoczona, jak dobrze te maski nawilżają. Poza tym zawierają bardzo przyjemne serum, które po zdjęciu maseczki aż cudownie się wmasowuje w buzię i nie zostawia żadnego efektu lepkości, co wydaje mi się, też jest ważnym aspektem. Wszystko ładnie się wchłania. 



Na pewno dodatkową zaletą tych maseczek, jest fakt iż są to produkty wegańskie, testowane dermatologicznie i wykonane z tkaniny biodegradowalnej. 
Może jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić, jest wielkość tych maseczek. Na mojej twarzy wypadają za duże i trudno mi je w miarę równomiernie nałożyć. Jednakże ten problem pojawia się u mnie przy wielu tego typu maseczkach, więc chyba to jednak moja buźka jest małych rozmiarów, hah.

Podsumowując, jestem zdecydowanie na tak, zresztą jak widać, używam ich już od jakiegoś czasu. Mi sprawdzają się naprawdę dobrze i śmiało wam polecam do przetestowania.

A może sami już testowaliście?

Do następnego!

listopada 11, 2021

Month without whimps

Month without whimps
 Hej!

Wraz z poprzednim miesiącem zaczęłam prowadzić tabelkę z wydatkami. Stwierdziłam, że to będzie świetny sposób na ich kontrolowanie, tym bardziej że jestem teraz tzw. "biednym studentem" i jednak ten budżet mam ograniczony. Może teraz dopiero po miesiącu tak jeszcze tego nie odczuwam, ale pewnie nie raz trzeba będzie się pilnować w tej kwestii i nie wydawać na własne zachcianki. 


Tabelka sumuje mi na koniec każdego miesiąca wszystkie koszty. Poza tym podzieliłam ją sobie jeszcze na dwie rubryki: dotyczącą zakupów spożywczych i drugą dotycząca innych wydatków. Myślę, że w ten sposób jest to bardziej klarowne, gdyż jednak zakupy spożywcze są niezbędne na co dzień i istotniejsze niż inne rzeczy. Jeśli tabelkę uzupełniam regularnie, to też regularnie widzę, gdzie wydałam nieco więcej i gdzie być może powinnam te wydatki ograniczyć. Na pewno pomaga to w oszczędzaniu. Moim celem jest to, aby w każdym kolejnym miesiącu suma wydatków mi się nie powiększała, a może nawet sprawić, że będzie mniejsza.

Dlatego w dzisiejszym poście wracam do was z pewnym wyzwaniem zainspirowana właśnie tą prowadzoną przeze mnie tabelką. Chcę was zachęcić do "miesiąca bez zachcianek", a bardziej szczegółowo do przeżycia miesiąca bez wydawania na zachcianki. Z pozoru może się to wydawać łatwym zadaniem, ale tak w zasadzie, jeśli faktycznie mamy przykuwać uwagę do tego, co jest naszym widzimisię, to staje się to już cięższe. 


Wielu z nas narzeka na brak pieniędzy. A gdyby tak po prostu chwilę się zastanowić, to może jest ich wystarczająco, tylko my wydajemy je na głupoty? Wyobraźcie sobie, jaka suma by się uzbierała po miesiącu, gdyby zrezygnować z nowych ubrań, kosmetyków, dekoracji do mieszkania, kawy w kawiarni, wyjścia do kina czy kupna wszystkich innych rzeczy, które akurat są nam "potrzebne". Myślę, że każdego z nas zdziwiłby wynik. Rezygnując z tych przyjemności, choć w jakimś stopniu, możemy sporo zaoszczędzić i mieć w końcu pieniądze na jakieś lepsze wakacje lub na to, o czym od dawna marzyliśmy, a budżet nam na to praktycznie nie pozwalał. 

Fajną opcją właśnie może być założenie sobie takiej tabelki. Ja też lubię odkładać pieniądze do klasycznej skarbonki, ale wiele banków oferuje już założenie jej na swoich kontach. 
Widziałam również m.in. Na TikToku, że wiele osób odkłada np. wszystkie pięciozłotówki. 


Zdaję sobie sprawę, iż oszczędzanie akurat w tym miesiącu może okazać się trudne ze względu na przeceny z okazji Black Friday czy zbliżający się okres świąteczny i sklepy zasypują nas nowymi świątecznymi dekoracjami, ale dlatego to wyzwanie będzie jeszcze bardziej ekscytujące i faktycznie sprawdzi na ile jesteśmy w stanie zrezygnować z naszych zachcianek. 

Kto podejmuje się wyzwania? A może na co dzień staracie się oszczędzać? 

Do następnego!

listopada 04, 2021

Wcierka do skóry głowy z Neboa | Test

Wcierka do skóry głowy z Neboa | Test

Hej!

Witam was w tym strasznie ponurym, deszczowym i listopadowym dniu. Czy tylko dla mnie listopad jest najsmutniejszym miesiącem w roku? Chyba wtedy pogoda jest zawsze najmniej zadowalająca. Poza tym dopadło mnie nawet przeziębienie, więc nie za ciekawie. Ale nie można się dołować i siedzieć bezczynnie, więc wracam dzisiaj z nowym postem i testem kolejnego produktu.
Jest to wcierka do skóry głowy od marki Neboa.


Wydaje mi się, że marka jest dość świeża na rynku , ponieważ wcześniej nie miałam z nią styczności i na półce w Rossmannie też pierwszy raz ją w ostatnim czasie zauważyłam. I faktycznie jest to nowa linia kosmetyków. Zajrzałam na stronę marki i jeśli dobrze rozumiem, funkcjonuje od zeszłego roku. 
Neboa proponuje "naturalne i wegańskie kosmetyki do pielęgnacji włosów, zamknięte w opakowaniach z plastiku odławianego z oceanów". Marka uświadamia, że wraz z pielęgnacją ich kosmetykami możemy jednocześnie ratować planetę. Bardzo podoba mi się ta inicjatywa. Dzięki temu na pewno też więcej osób zwróci uwagę na te produkty. Ale teraz pozostaje jeszcze pytanie, czy kosmetyki faktycznie są dobre w działaniu.

Link do strony marki - KLIK

Ja wybrałam wcierkę do skóry głowy przeciw wypadaniu włosów. Ostatnio mam z tym lekki problem, więc stwierdziłam, że najpierw postawię na lepszą pielęgnację. Jak to najczęściej ze mną bywa, szata graficzna zachęciła mnie akurat do tego produktu, a poza tym produkt był na promocji. Testowałam jego skuteczność przez prawie miesiąc i po tym czasie myślę, że już mogę coś powiedzieć. Jednakże chciałabym zaznaczyć, iż jest to mój pierwszy kosmetyk tego typu, moja pierwsza wcierka i ta opinia będzie bardzo subiektywna. 

Wcierki używałam codziennie, tak jak zalecał producent na opakowaniu. W zależności od tego czy akurat myłam głowę danego dnia, stosowałam ją na suche lub mokre włosy. Tutaj również jest napisane, że można w obu przypadkach. Rozpylałam produkt u nasady kosmyków, a następnie wmasowywałam chwilę w skórę głowy. Nie spłukiwałam, zgodnie z zaleceniami. Przyznaję, że może kilka dni ominęłam, bo najzwyczajniej zapominałam, ale myślę, że nie ma to większej różnicy. 

Oprócz samego przyczyniania się do zmniejszania ilości wypadających włosów, producent wspomina także o odżywieniu, odświeżeniu, wzmocnieniu oraz nawilżeniu. Wcierka wspomaga również pielęgnację skóry głowy z tendencją do łupieżu. Ogólnie rzecz biorąc, nasze włosy mają być pod wszystkimi aspektami zdrowsze i piękniejsze. 


A jak wyglądają moje odczucia po stosowaniu tej wcierki? 
Nie zauważyłam większych zmian. Moje włosy tylko w lekkim stopniu mniej wypadają, więc nie jest to efekt, jakiego oczekiwałam. Włosy pod względem odżywienia itd. pozostały takie same. Szczerze spodziewałam się większych rezultatów od tego produktu, ponieważ sama marka naprawdę brzmi obiecująco. U mnie ten produkt się na razie słabo sprawdził, jednakże będę go stosować dalej, aż nie znajdę czegoś o lepszym działaniu, a może po jeszcze dłuższym stosowaniu efekty będą bardziej widoczne. 

Słyszeliście o tej marce? Może macie jakieś jej produkty? Co sądzicie?

Do następnego! 

Copyright © Zofia Adam , Blogger