lutego 28, 2022

Spring inspirations 2022

Spring inspirations 2022

 Zdecydowanie przywołuję już wiosnę. Chyba każdy z nas potrzebuje trochę świeżości, dobrej pogody, przede wszystkim ciepła na zewnątrz, żeby posiedzieć w ogrodzie czy wyjść na dłuższy spacer. Ta pora roku sprawia, że wracają chęci do życia. Ma coś takiego w sobie, co daje kopa do działania albo chociażby poprawia od razu nastrój. Wiosna to mój ulubiony okres i tak jak nigdy szczególnie jej wyczekuję. Sami wszyscy przyznamy, że ostatni czas nie jest zbyt kolorowy. Wiem, iż zmiana pory roku wiele nie zmieni, ale chociaż może wywoła ten cień nadziei na lepsze jutro. Jeśli chodzi o mnie, to już po pierwszym dniu powrotu na studia padam z nóg. Szczerze przyznam, że mój plan zajęć jest niezbyt ciekawy, a tydzień zaczynam pięcioma wykładami, więc na uczelni w poniedziałki spędzam dobre ponad osiem godzin. Wracając dzisiaj wieczorem do mieszkania marzyłam wręcz, żeby było już właśnie cieplutko, żebym nie musiała wracać już za ciemna. Uwielbiam długie dni, kiedy słońce zachodzi późnym wieczorem. No i dlatego tak spragniona tej wiosny wracam dzisiaj z wpisem z wiosennymi inspiracjami. 







A jak wasze plany na kolejny semestr na uczelni? Też wyczekujecie wiosny tak jak ja?

Do następnego! 

lutego 21, 2022

Minirelacja z wypadu do Wrocławia

Minirelacja z wypadu do Wrocławia

Hej! 

Jak u was rozpoczął się nowy tydzień? U mnie jeszcze dość leniwie, ponieważ dopiero w następny poniedziałek zaczynam zajęcia na uczelni. Teraz staram się oczywiście dobrze wykorzystać ten wolny czas i poświęcić go trochę na bloga. Jak widzicie, zawitał na nim nowy motyw, ciągle eksperymentuję, ale na razie zostanę raczej przy tym, co jest. Zdecydowanie preferuję właśnie taki minimalistyczny styl, wszystko musi być przejrzyste. Szczerze wam powiem, że pierwsze na co zwracam uwagę wchodząc na inne blogi to ich wygląd i jestem dość wybredna, bo nawet jeśli posty są ciekawe, to musi być "przyjemnie" mi się je czytać. Bardzo nie lubię jaskrawych teł, wymyślnej czcionki, nieuporządkowania itd. Ale już mniejsza z tym. Mam nadzieję, że ten nowy wygląd przypadł wam do gustu. Poza wymyślaniem dla was nowych wpisów i poświęcaniem czasu blogu, udało mi się ostatnio nawet gdzieś wybyć, dlatego wracam dzisiaj z taką minirelacją z tego wypadu - odwiedziłam koleżankę z liceum, która studiuje we Wrocławiu. 

We Wrocławiu byłam wcześniej może z dwa razy, trzy (?), ale samego miasta niezbyt zobaczyłam. Raz pamiętam, pojechaliśmy na wycieczkę szkolną bodajże w gimnazjum i widzieliśmy tylko hydropolis i takie rzeczy. Kolejny raz to odwiedzenie zoo, super sprawa, naprawdę mi się podobało i chętnie tam wrócę, ale może jak będzie cieplej. Ja bardzo lubię chodzić po starówce itp. i tym razem trzeba to było nadrobić. Niestety za wiele sobie nie pochodziłyśmy i z tej racji też wielu zdjęć nie mam, bo jak dobrze wiecie, w ciągu ostatnich kilku dni towarzyszyły wszędzie jakieś wichury i ogółem słaba pogoda. Trudno się mówi, mimo wszystko fajnie spędziłam czas, dobrze też zjadłam i nawet poimprezowałam, haha. 




Knajpki w których byłyśmy to Pasta mia! i Woosabi. Ta pierwsza to głównie makarony. Szczerze to żaden nie zachęcił mnie do zamówienia, były dość wymyślne jak na mój gust, więc wzięłam sałatkę, haha, która była całkiem okej. Ta druga restauracja to azjatyckie jedzenie. Już drugi raz w niej byłam, pierwszy był w Gdańsku i bardzo mi smakowało, więc tym razem wzięłam to samo. Obie miejscówki są w okolicach rynku. 

Byłyśmy oczywiście także na wrocławskich neonach i niestety trochę mnie rozczarowały. W dzień w ogóle nie były włączone, a wieczorem tylko mniejsza część. Liczyłam, że uda nam się zrobić jakieś fajne zdjęcia. Mam nadzieję, że na mój może kolejny wypad będą już działać. 



Jeśli chodzi o moje takie ogólne wrażenie, to Wrocław zdecydowanie bardziej spodobał mi się nocą. Wszystko jest naprawdę ładnie oświetlone. Może to też kwestia pogody, że w dzień wyglądał jak wyglądał, ale mi niezbyt przypadł do gustu. Śmiem nawet stwierdzić, że Poznań, w którym ja studiuję, bardziej mi się podoba. Z tego co wiem i kojarzę, to większa część osób woli Wrocław od Poznania. No jak widać, ja nie należę do tej grupy. Poza tym komunikacja miejska we Wrocławiu to katastrofa, w dzień wszystko opóźnione. Za to nocą autobusy śmigały jak należy, haha. Także z mojego punktu widzenia Wrocław polecam chociażby raz zobaczyć nocą, jest o wiele ciekawiej. No i plus też za to, że jest gdzie wyjść, zabawić się, studenci chyba nie mają na co narzekać w tej kwestii. 

Podsumowując, na pewno zobaczyłabym więcej, gdyby nie ta pogoda. Do Wrocławia trzeba się wybrać wiosną czy latem, wydaje mi się, że o wiele bardziej by mi się spodobał. Ale był to mimo wszystko miło spędzony czas. 


Byliście kiedyś we Wrocławiu? Jak wam się on podoba?

Do następnego!

lutego 15, 2022

Start by loving yourself

Start by loving yourself

Hej!

Mała przerwa w pisaniu, tymczasowy brak weny, szczerze mówiąc, to brak pomysłów na jakiś konkretny post. Tak czasem bywa i tak się stało, że w lutym jeszcze nic nie opublikowałam, a już minęła w sumie większość miesiąca. Na początku lutego harowałam z nauką, ale teraz mogę w końcu oficjalnie pochwalić się, że wszystkie egzaminy zaliczone. Poza tym w ostatnie dni dużo też pracowałam, tak oczywiście dorywczo w przerwie od tej nauki, żeby jakoś też zająć sobie ten czas. Drugi semestr zaczynam dopiero wraz z początkiem marca, więc to naprawdę sporo wolnego. Ostatni weekend też trochę przechorowałam, miałam gorączkę, ale wszystko szybko wróciło do normy i razem z chłopakiem spędziliśmy miło tegoroczne walentynki. Ja bardzo lubię ten dzień, tym bardziej, że jestem w związku, ale nie lubię, jak bardzo niektórzy ludzie na niego narzekają czy wielce krytykują, podkreślają, iż kochać należy się cały rok i jest to po prostu przekoloryzowane. Owszem, z pierwszym się zgodzę, ale też nie należy wrzucać wszystkich związków do jednego worka, twierdząc, że potrafią się cieszyć sobą nawzajem tylko w walentynki. Mam wrażenie, iż tak głównie komentują osoby, którym brak tej drugiej połówki i poniekąd zazdroszczą. Moim zdaniem walentynki to super okazja, by po prostu jakoś obdarować tego ukochanego/ukochaną czy najzwyczajniej spędzić razem czas, wyjść gdzieś, zrobić coś więcej, bo nie mamy na co dzień na to czasu. 

Poza tym walentynki może spędzić przecież każdy, nie ważne, czy się tą drugą połówkę ma czy nie. Myślę, że to kwestia akceptacji i pokochania samego siebie, od tego zależy, czy czujemy się samotni. 

Temat akceptacji jest aktualnie bardzo często poruszany i przez wiele osób i mnie to akurat ogromnie cieszy, ale z drugiej strony mam wrażenie, że czasem aż zbyt nagminnie, bo wszędzie czyta się o tym samym, dlatego też niezbyt lubię pisać o takich "gorących" sprawach. Jestem wtedy tylko jedną z wielu, tylko jakby podbieram temat, a przecież nie napiszę nic nowego, nic nowego nie wymyślę. Tak więc jeśli czytacie w swoim życiu już któryś z kolei tego typu wpis, to po części was zawiodę, nie zaskoczę was niczym. 

Jednakże pomyślałam, że z drugiej strony taki spóźniony post na walentynki może być czymś dobrym. Często na instagramie czy innych social mediach widzę posty z hasłami typu "Zacznij od pokochania samego siebie" i bardzo one przypadają mi do gustu, zdecydowanie się z nimi zgadzam. Nie muszę chyba mówić, jak w dzisiejszych czasach wielkim problemem jest właśnie zwykłe zaakceptowanie siebie. Ono jest w sumie takim fundamentem do szczęścia, na którego brak wszyscy narzekają. Poza tym pokochanie siebie jest też dobrą podstawą do udanego związku. Uwierz mi, że narzekając na siebie, nikogo nie przyciągniesz. To nie trądzik czy dodatkowe kilogramy odpychają cię od innych, a twoje podejście do problemu. Z takim podobnym hasłem też już gdzieś się spotkałam i naprawdę utkwiło mi w głowie. Myślę, że jest po prostu mądre i prawdziwe. 

Nigdy nie miałam nadwagi, ale wiele lat walczyłam z trądzikiem. Miałam problemy z zaakceptowaniem tego, jak wyglądałam. Były momenty, kiedy stałam przed lustrem i płakałam, marzyłam, żeby koszmar się skończył. Ale nie miałam wyboru, mogłam z nim walczyć, nie wiedząc, czy w końcu zniknie. Czasem są sytuacje nieuniknione i trzeba je po prostu przyjąć do siebie. I jeśli myślicie, że trądzik to był mój jedyny kompleks i gdy go wyleczyłam, to nie miałam już powodów do użalania się nad sobą, to się mylicie. Człowiek może być nie wiadomo jak "idealny", to i tak znajdzie się coś, co mu się nie podoba. Ale sedno tkwi w tym, czy potrafimy to zaakceptować, nie przejmować się tym. Mówię tutaj o kompleksach tych fizycznych, ale oczywiście dochodzą do nich jeszcze rzeczy, które siedzą nam w głowie. To czy jesteśmy może zbyt nieśmiali, czy może w drugą stronę, nie umiemy trzymać języka za zębami. Zrobiliśmy coś, czego żałujemy, wstydzimy się, że mamy jakieś hobby itd. To wszystko jest nieważne. Ważne, że walczysz sam ze sobą, może chcesz się zmienić. I w sumie tu też przy tych rozważaniach, przychodzi mi na myśl, iż akceptacja nieuniknionego jest ważna, ale akceptacja czegoś, z czym można walczyć, powinna być poparta tą walką. 

Szczęśliwym można być i w walentynki, nie mając drugiej połówki. Akceptacja siebie w takim przypadku powinna polegać na świetnej zabawie we własnym towarzystwie czy może z przyjaciółką lub kimkolwiek innym, a nie użalaniem się nad sobą czy wypisywaniem w internecie, że walentynki to dno. A poza tym zawsze jest też dzień singla, każdy ma więc jakieś tam swoje święto. 

A wy jak spędziliście tegoroczne walentynki? 

Copyright © Zofia Adam , Blogger