grudnia 30, 2021

Memories from 2021

Memories from 2021
 Hej!

Co roku chyba każdemu trudno uwierzyć, że czas tak szybko mija i mamy już kolejny nowy rok. Niestety tak to działa, że zanim się zdążymy obejrzeć, to za nami kolejne lata, a przecież jeszcze przed chwilą wszyscy zasuwaliśmy po czworakach, haha. No nic nie pozostaje, jak po prostu przeżyć ten 2022 rok jak najlepiej a mi życzyć wam samych sukcesów i spełnienia marzeń, żeby zachowały się w pamięci same piękne wspomnienia. No i a propo wspomnień, klasycznie wracam na bloga z kolejnym podsumowaniem na temat całego ubiegłego roku. Tym razem jeszcze przed sylwestrem, który mam nadzieję, że każdy spędzi radośnie. 


Zawsze przed napisaniem takiego posta kolekcjonuje w osobnym folderze wszystkie zdjęcia z danego roku, takie kluczowe, które najbardziej charakteryzują ten rok. I zauważyłam taką dziwną tendencje do tego, że u mnie w styczniu, lutym, marcu mało się dzieje. Ogółem mówiąc, o wiele ciekawsza jest druga połowa roku i też z drugiej połowy roku mam o wiele więcej zdjęć. 
W sumie jakby tak się zastanowić, to nie jest to zaskakujące, bo nie przepadam super za zimą, wyjątkiem są właśnie tylko święta i ten magiczny czas, a tak to cały ten czas siedzę w domu. Na ferie też raczej nigdy nie wyjeżdżałam. Poza tym tym razem covid znów wszystko skomplikował i nie miałam nawet mojej wymarzonej studniówki. Myślę, że to był zdecydowanie najsmutniejszy aspekt 2021 roku. Całe liceum marzyłam o studniówce, a tu wyszło tak, że jestem jedynym rocznikiem, który tej imprezy nie miał. Do dziś moja piękna długa sukienka wisi w szafie, nawet nie mam serca jej sprzedać. Co więcej, początek roku to głównie przygotowania do matury. Przyznam szczerze, że sporo się uczyłam, też zważając na to, iż na maturze pisałam geografie, której normalnie nie rozszerzałam, więc musiałam działać na własną rękę. 



Z takich drobiazgów drugi raz spróbowałam sushi. Z okazji walentynek razem z chłopakiem wzięliśmy sobie taki zestaw na spróbowanie. Wcześniej już je jadłam i jakimś cudem dobrze je zapamiętałam w smaku, a tym razem żadnemu z nas ono nie podpadło. Zdecydowanie to nie nasze smaki. Poza tym w tym roku obchodziliśmy razem naszą trzecią rocznicę i zrobiliśmy sobie małą wycieczkę nowym autem (oczywiście nie moim, haha). 



Też takim minusem pierwszej połowy roku, jest fakt, że całą rodziną mieliśmy kwarantannę i to na święta Wielkanocne. Kwarantanna, tym bardziej taka na dwa tygodnie, nie jest niczym fajnym. Jednakże dobrze, że nie przypadła ona na czas moich matur. Maturę udało mi się napisać i to nawet na dobre wyniki i mogłam zacząć moje najdłuższe wakacje w życiu. 


Pierwszym punktem było polskie morze i jak na początek czerwca, pogoda nawet całkiem dopisała. Od kilku już lat nie ma u mnie wakacji bez wyjazdu nad morze i w góry. Jeśli chodzi o ten drugi punkt, to w tym roku odwiedziliśmy Pieniny, o których jest nawet osobny post (KLIK) jak i również o całych wakacjach (KLIK), jeśli chcielibyście poczytać o nich nieco więcej. Tutaj tak skrótowo jeszcze o tym, że mimo iż mój 18nastkowy rok już minął, to tym razem i tak udało się być na kilku 18nastkowych imprezach, zwłaszcza w wakacje.






Wrzesień był na pewno ciekawym miesiącem pod tym względem, że nie musiałam wracać do żadnej szkoły ani nauki. Miałam totalny chill, nie chodziłam już wtedy nawet do pracy. Jedyną rzeczą, która mnie stresowała były zbliżające się studia. Niemalże aż do ostatniej chwili szukałam mieszkania w Poznaniu. Przyznam, że to naprawdę ciężka sprawa i po dłuższym czasie ma się już dość. Ale jak się domyślacie, oczywiście się udało i niczym się już nie martwiąc, mogliśmy wyjechać z chłopakiem na jeszcze jeden wyjazd, tym razem całkowicie sami we dwójkę na nasze pierwsze wspólne wakacje. Cieszę się, że był to właśnie wrzesień, ponieważ ma to wiele swoich plusów. Jest przede wszystkim mniej turystów i ceny są niższe niż w lipcu czy sierpniu. Naszym celem był głównie Gdańsk i o tym wyjeździe także napisałam osobny post (KLIK).




No i październik, nie tyle co istotny, ale wiele zmienił. Myślę, że wyjazd na studia z domu rodzinnego jest jednym z bardziej przełomowych momentów w życiu, zwłaszcza młodej osoby. Ja jednak powiem, że szybko się z tym faktem oswoiłam i zaklimatyzowałam w nowym miejscu. Do tej pory co tydzień wracałam do domu. Mówią, że to się szybko zmieni, ale zobaczymy. Ja zdecydowanie wolę raczej spokojniejsze rejony niż wielkie miasta. Także teraz mam małe "życie na walizkach", które opiera się na ciągłej jeździe pociągiem. Myślę, że o samych studiach nie będę się wiele aktualnie rozwodzić, bo największe jeszcze przede mną, głównie pierwsza sesja i post w tym temacie napiszę dopiero może po pierwszym roku, jeśli was to interesuje.





Bardzo szybko minął ten czas od października, dopiero co czekałam na święta, a jutro już sylwester. Szybko spadł pierwszy śnieg, nawet trochę udało się go zatrzymać właśnie na święta, które upłynęły mi bardzo miło, choć nie było nas wielu. Moja rodzina mieszka głównie zagranicą, a w tych czasach tym bardziej trudno jest im do nas dotrzeć. Wszystkie możliwe potrawy są zaliczone, haha, Kevin również i przyznam, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz go oglądałam. A wy oglądacie Kevina co roku? 



Podsumowując, każdy rok ma w sobie plusy i minusy, ten nie był najlepszy, ale myślę, że zawsze trzeba czas wykorzystywać na maxa. Na pewno 2021 był ciekawy, nabyłam nowych doświadczeń, może też umiejętności i mam nadzieję, że kolejny rok będzie bardziej pomyślny i że wejdę w niego z przytupem, haha. 

A wy jak wspominacie ten rok?
Szczęśliwego Nowego Roku!

grudnia 22, 2021

The smell of the sunset

The smell of the sunset

 Hej!

Czas na ostatni post jeszcze przed świętami. Zastanawiałam się, z czym tu do was dzisiaj wrócić. Przeglądałam zdjęcia w telefonie z ostatniego czasu i patrząc na takie jedne z piękną zimową scenerią i zachodem słońca, przypomniał mi się wiersz, który napisałam już jakiś czas temu, w zasadzie latem i stwierdziłam, że te zdjęcia przepięknie oddawałyby jego klimat. Zresztą zauważyłam, że często w swoich wierszach odwołuję się do motywu słońca, co totalnie nie jest i nie było zaplanowane, taki przypadek. Myślę, że po prostu słońce kojarzy mi się z prawie wszystkim, co dobre. Z ciepłem, jasnością, szczęściem. Kiedy jest słoneczna pogoda, człowiek od razu też lepiej się czuje. Akurat dzisiaj tak pięknie świeci, więc chyba to idealny dzień na opublikowanie takiego wiersza, haha. 


Zapach zachodu słońca.
Co to jest?
Ja właśnie go poczułam.
I się dowiedziałam.
Nie jest piękny,
Jakby się mogło zdawać.
Nie jest też długotrwały,
Raczej przelotny.
I w końcu słońce zachodzi,
A nadchodzi ciemność, noc.
To jak nowy rozdział,
Nieznany zapach, nieznane jutro.
A jutro poczuję zapach wschodu słońca.
Nie wiem, czy piękny.
Muszę to przeżyć.
Może okaże się to ładny i długi dzień,
Aż dotrwam kiedyś zmierzchu,
Tego konkretnego.


Zachód słońca może być wizualnie piękny, zwiastuje noc, a potem kolejny dzień, jednakże rzeczywistość może odbiegać od tego piękna. Specjalnie zastosowałam tu taki termin jak "zapach zachodu słońca", ponieważ zapach jest czymś bardzo odczuwalnym, według mnie nawet silniej działającym na człowieka niż obraz. To raczej on udowadnia, że jesteśmy w takim miejscu a nie innym, że "teraz" nie jest jakąś fikcją, filmem. Myślę, że można to śmiało porównać do naszego ulubionego jedzenia, choć to śmieszny przykład, ale jest mnóstwo dań, które może nie wyglądają najlepiej, a pachną i smakują cudownie i na odwrót. Tutaj akurat zdefiniowałam zachód słońca, a bardziej właśnie jego rzekomy "zapach" jako coś niezbyt przyjemnego, ponieważ jest to ulotne i oznacza, że kończy się pewien czas w życiu, za którym na pewno w jakimś stopniu będziemy tęsknić i przede wszystkim obawiamy się tego, co nowe, co będzie jutro, ale nie ma od tego ucieczki i musimy sobie jakoś z tym poradzić. I tak w zasadzie przez całe nasze życie, w którym zamykamy i otwieramy kolejne rozdziały. 


Jak widzicie, akurat w tym wierszu niekoniecznie odwołałam się do tych pozytywnych stron słońca, o których mówiłam na początku. Nie wszystko jest tak pięknie, jak się wydaje, bynajmniej nie zawsze. 

Co myślicie, jak wam się podoba?

Wesołych świąt!

grudnia 16, 2021

|3| Movie favourites

|3| Movie favourites

 Hej! 

Jak tam wasze przygotowania do świąt? Trudno uwierzyć, że to już w następnym tygodniu. Mi udało się nawet ostatnio zrobić w końcu świąteczne zakupy, także prezenty dla bliskich są, teraz tylko pozostaje je spakować. Poza tym u mnie aktualnie dość intensywnie i z tej racji od ponad tygodnia nie było nowego wpisu. Jest to oczywiście między innymi związane ze studiami, grudzień to też ,oprócz świątecznej atmosfery, czas kolokwiów, więc trzeba się trochę uczyć. Zdecydowanie jest ciężko o tym myśleć, kiedy lada chwila będzie Wigilia i Boże Narodzenie, a potem jeszcze sylwester i Nowy Rok. Tak btw. u was już sylwester zaplanowany, czy tak jak ja jesteście w rozsypce? Haha

Dzisiaj wracam do was z nowymi filmowymi ulubieńcami. Ostatni taki post był chyba z pół roku temu, więc najwyższy czas to nadrobić. Szczerze przyznam, że choć obejrzałam, tak myślę, sporo nowości, to i sporo mi nie przypadło do gustu. Jednakże tym razem poza filmami chcę wam polecić kilka seriali, które mnie naprawdę wciągnęły.

Miłosna pułapka

Na początek coś właśnie nieco świątecznego. Skusiłam się właśnie na ten film, ponieważ główną rolę gra w nim Nina Dobrev. Uwielbiam tą aktorkę ze względu na to, że jestem wielką fanką "Pamiętników Wampirów" i chciałam zobaczyć Ninę w innej odsłonie. I myślę, że ten wybór był bardzo trafny. 

Film opowiada o kobiecie, która poznaje na portalu randkowym pewnego faceta. Praktycznie każdy wieczór spędza z nim na godzinnych rozmowach przez telefon. Bohaterka postanawia zrobić mu niespodziankę i przylecieć do niego na święta na drugi koniec kraju. Jednakże gdy tam dotarła, mocno się zdziwiła.

Film jest zabawny i przede wszystkim bardzo przyjemny. To idealne rozwiązanie na spędzenie miło wieczoru. 

Przewrotny umysł


Ten film oglądałam już jakiś czas temu, więc niewiele z niego pamiętam, ale po obejrzeniu koniecznie musiałam go zapisać, ponieważ był naprawdę świetny.
Myślę, że ta propozycja jest idealna dla młodzieży. Tego typu filmy kiedyś często oglądałam, gdzie mimo choroby dwojga młodych ludzi się w sobie zakochuje. Raczej każdy kojarzy ten motyw. Tutaj główny bohater zmaga się z schizofrenią, która naprawdę mocno utrudnia mu życie. Ma nadzieję, że coś w końcu pomoże mu się z tym uporać, pozwolić żyć normalnie. Jedną z rzeczy, która chociaż na chwilę daje mu ukojenie, jest gotowanie. Później na swojej drodze poznaje dziewczynę i mimo jego choroby ona również się w nim zakochuje. 

Choć moim zdaniem jest to już bardzo oklepany temat, to jednak za każdym razem chwyta za serce, za każdym razem możemy poznać inny przypadek i inną historię, pokazującą, że miłość jest mimo wszystko bezwarunkowa. 

Colonia


Ten film mocno trzyma w napięciu. Jest to dramat, który opowiada o tym, jak dziewczyna próbuje odnaleźć swojego pojmanego przez wojskowy reżim chłopaka. Historia jest oparta na faktach i dość drastyczna. Trudno uwierzyć, że wiele zdarzeń z filmu działo się naprawdę jeszcze zaledwie dwadzieścia lat temu. Myślę, że ten film zdecydowanie warto obejrzeć i poznać to, jak wyglądała sytuacja w Chile, a dokładniej w Colonii Dignidad i jak działała tamtejsza sekta, do której wstępuje bohaterka. Nie ma co tu za dużo mówić, wystarczy obejrzeć.

Chłopiec w pasiastej piżamie


Jest mi szczerze trochę wstyd, że dopiero teraz obejrzałam ten film, ale w końcu to zrobiłam i nie pozostaje mi nic innego jak również zachęcić was do jego obejrzenia, jeśli sami tego jeszcze nie zrobiliście.
Myślę, że wstrzymywałam się z tym filmem ze względu na to, że faktycznie strasznie chwyta za serce i trudno się pogodzić z jego zakończeniem w taki a nie inny sposób. Każdy wie, jak wyglądały czasy za wojny, bynajmniej tego uczą w szkole, ale dobrze jest poszerzać tą wiedzę poza tylko suchymi faktami. Ten film jest właśnie idealnym rozwiązaniem i pokazuje też sytuację z nieco innej perspektywy, z perspektywy dziecka, które tak naprawdę nie jest niczego świadome i w zasadzie za młode, żeby to zrozumieć. Głównym bohaterem jest chłopiec, syn niemieckiego oficera, który zaprzyjaźnia się z chłopcem z obozu. Cały czas myśli, że obóz to farma, gdzie jego mieszkańcy bawią się, spędzają miło czas, chodzą do kawiarni itd. Rzeczywistość jest oczywiście zupełnie inna, z której dopiero chłopiec może zdaje sobie sprawę po niewłaściwym wyborze, jakiego dokonał.

Legalna blondynka


Kultowy amerykański film, który też dopiero teraz udało mi się obejrzeć. Tym razem jest to komedia opowiadająca o losach pewnej dziewczyny, która jest zrozpaczona po zerwaniu z chłopakiem. Postanawia mu udowodnić, że jest coś warta i decyduje się pójść jak on na studia prawnicze. 
Film może nie zrobił na mnie efektu "wow", ale bardzo mi się spodobał. Jeśli szukacie czegoś luźnego i do pośmiania, to będzie to fajne rozwiązanie.

Dom z papieru


Trudno nie kojarzyć tego serialu. zrobił faktycznie dużą furorę. Na początku, gdy wyszedł na Netflixie, wstrzymywałam się od jego obejrzenia, sama nie wiem, czemu wmawiałam sobie, że po prostu mi się nie spodoba i to strata czasu, jednakże już w pierwszym sezonie go pokochałam. 
Serial opowiada o pewnej grupie, która dokonuje napadu na hiszpańską mennicę. 
Opis brzmi sucho, ale oglądając serial, można naprawdę zżyć się z bohaterami. Tak też u mnie było. Historia faktycznie mocno wciąga i nie polega tylko na samej akcji. Są też wątki np. miłosne i myślę, że to dodaje temu wszystkiemu takiego charakteru. 

Sprzątaczka


Ten serial jest naprawdę urzekający, pod tym względem, jak młoda matka zrobi wszystko dla swojego dziecka. Bohaterka pracuje jako sprzątaczka i ledwo wiąże koniec z końcem. Nie ma na kogo liczyć, ponieważ uciekła razem z córką od jej agresywnego chłopaka. Nawet nie do końca ma, gdzie mieszkać. Jednak jej silna wola i zaangażowanie pozwalają w końcu na dogodne życie dla niej i córki. 

Żałuję, że jest to serial tylko jednosezonowy. Z chęcią obejrzałabym dalsze losy bohaterki, ponieważ bardzo przejęła mnie jej historia. Cały czas wcześniej była zobowiązana wobec chłopaka, sama nie pracowała, zajmowała się ich córką i musiała wykazać się wielką odwagą, aby po prostu uciec i zacząć żyć od nowa. Naprawdę polecam, ogląda się ekspresowo, z odcinka na odcinek. 

Squid game


"Squid game" wywołało nie małe poruszenie. Jedni są zachwyceni, inny oburzeni tak drastycznymi scenami. Szczerze mówiąc, faktycznie dotąd nie spotkałam się jeszcze z tego typu filmografią, więc nie ma co się dziwić, że serial wywołał taki skandal. 
Historia zaczyna się dość spokojnie, jednakże wraz ze startem pierwszej gry, robi się naprawdę poważnie i ja sama byłam w szoku tym, co się dzieje. 

Pewna grupa spłukanych ludzi, nieradzących sobie z długami, bierze udział w pewnej grze, w której nagrodą za wygraną jest ogromna suma pieniędzy. Trudno się temu oprzeć, skoro gry są w zasadzie banalnie proste, chociażby z początku. Jednakże okazuje się, że cena za uczestnictwo jest wysoka. 

Mi serial bardzo przypadł do gustu, choć za pierwszym razem byłam naprawdę wstrząśnięta. Jednakże pomimo tych skandalicznych scen itd. trudno było mi się oderwać. Serial trzyma w napięciu praktycznie cały czas i to bardzo sobie cenię. 

___________

Co myślicie o ty filmach/serialach? Oglądaliście, a może zamierzacie? 

Do następnego!

grudnia 06, 2021

Bluza i torebka z Shein

Bluza i torebka z Shein

 Hej! 

Robi się naprawdę coraz bardziej świątecznie i nastrojowo. U mnie śnieg w końcu oficjalnie spadł i mam nadzieję, że szybko się nie stopi. Poza tym ostatnio z mamą robiłyśmy pierniczki. Dom także wystrojony, brakuje tylko jeszcze choinki, ale ona raczej pojawi się dopiero przed wigilią. No i pora myśleć o świątecznych prezentach. Myślę, że w tym tygodniu wybiorę się na wstępne zakupy. 

Dzisiejszy post jednak nie jest związany z tematem świąt, a zamówieniem z Shein. Z okazji Black Friday na stronie sklepu była możliwa darmowa wysyłka na zakupy powyżej 49zł. W zasadzie często pojawia się tam taka typu promocja i najczęściej wtedy właśnie zamawiam. Myślałam też, czy w ogóle wstawiać ten post, ponieważ w listopadzie zamieściłam wpis dotyczący oszczędzania i niewydawania na zachcianki (KLIK), a teraz się okazuje, że wcale się tego nie trzymałam i w Black Friday pozwoliłam sobie na małe zakupy. Ale nie będę was oszukiwać, bo nie jestem idealna. Jednakże resztę miesiąca naprawdę pilnowałam się w tej kwestii i pochwalę się, że moje wydatki faktycznie były w listopadzie mniejsze niż we wcześniejszym miesiącu. Więc po większej części cel osiągnięty! 

Przejdźmy jednak w końcu do zawartości mojego zamówienia. Nie jest ono wielkie. Wybrałam tylko bluzę i małą torebkę.

Zacznijmy od bluzy, która zrobiła na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Fakt faktem rzeczy z Shein są dość tanie i nie można zawsze spodziewać się cudów i ja też przy dokonywaniu zakupu o tym myślę, tak tutaj bluza przy swojej cenie jest świetna i dobrze wykonana. Przede wszystkim sam nadruk nie wygląda na taki, który miałby się zniszczyć po pierwszym praniu. Jeśli chodzi o sam materiał, to bluza jest wykonana w 100% z poliesteru. Słyszałam, że wielu ludzi nie jest jego zwolennikiem, też ze względu na aspekty środowiskowe i to, w jakich warunkach jest on wytwarzany. Jednakże ja się do końca nie znam, a sama bluza jest naprawdę przyjemna w noszeniu, ciepła i spodziewam się, że długo mi posłuży. 

Rozmiar, jaki wybrałam, to M i jest naprawdę w sam raz. Przy bluzach właściwie nie musimy nawet za bardzo martwić się rozmiarówką. Ja preferuję i dopasowane i te oversize, więc zazwyczaj biorę po prostu rozmiar większy i wszystko pasuje. Poza tym na Shein są podane wymiary i można też się wspomóc opiniami. Tam często ludzie podają również swój wzrost czy wagę, dodają zdjęcia. 

Krótko mówiąc, bluza jak najbardziej na plus. 


Jeśli chodzi o torebkę, to też przerosła moje oczekiwania. Kosztowała mnie zaledwie niecałe 30zł, a jak na tą cenę jest naprawdę w porządku jakościowo. Co prawda łańcuch jest wykonany częściowo z plastiku, ale sama reszta wypada całkiem dobrze. Jeśli komuś on przeszkadza, można go śmiało zdjąć. Tak samo sam pasek można przyczepić lub nie i jest dodatkowo regulowany. Torebka nie powinna się szybko zniszczyć. Ma dwie przegrody wewnątrz i pomieści wszystkie najważniejsze rzeczy. Zapięcie jest na magnes. Może dla niektórych napis na torebce jest dość tandetny, jednakże mi on absolutnie nie przeszkadza. Poza tym na Shein jest sporo podobnych propozycji bez żadnego loga czy napisu. Tutaj też jestem jak najbardziej zadowolona i będę z torebki często korzystać. 




Co myślicie o tych rzeczach? Może robić częściej tego typu posty, niekoniecznie tylko z Shein? Bardzo lubię zakupy odzieżowe, a na moim blogu wpisów o takiej tematyce nie ma prawie w ogóle. Co o tym myślicie i czy interesują was takie posty?

Do następnego! 

listopada 30, 2021

Winter inspirations 2021

Winter inspirations 2021
 Hej!

W wielu miejscach w Polsce spadł już pierwszy śnieg. W moich rejonach też można było go spotkać, ale popadał zaledwie kilka minut i się od razu stopił. No cóż. Nadal czekam na białe święta, takie jak przeżywałam za dzieciaka. Czasu trochę jeszcze jest, ale szczerze przyznam, że mnie również zdążył już złapać świąteczny vibe. Coś czuję, iż w tym roku wybiorę się szybciej na polowanie na prezenty i poza tym koniecznie muszę udekorować jakoś mój mały kącik. Bardzo lubię ten przedświąteczny okres i ogółem grudzień, choć jestem bardziej ciepłolubna, to mimo wszystko zima też ma swoje uroki. No i w związku z tym czas na post z zimowymi inspiracjami!








Jak wam się podobają?

Do następnego! 

listopada 25, 2021

Ulubieńcy kosmetyczni jesieni 2021

Ulubieńcy kosmetyczni jesieni 2021

 Hej! 

W ostatnim czasie nazbierało się sporo perełek kosmetycznych, których używałam przez tak naprawdę większość tegorocznej jesieni. W zasadzie chyba nawet pod względem ilości tych kosmetyków ten post wygrywa z innymi ulubieńcami. Musiałam uzupełnić zapasy w pielęgnacji, więc może też  z tego wynika ta liczba. No i oczywiście moim oczom ukazało się wiele produktów, obok których trudno mi było przejść obojętnie. 
Zapraszam!


Zaczniemy od produktu marki Niuqi, o której mieliście okazję już usłyszeć w poprzednim poście. Tym razem nie są to maseczki, a mgiełka do ciała, która szczególnie zwróciła moją uwagę. Na pewno pierwsze, co rzuca się w oczy, jest jej piękny turkusowy kolor, a mgiełka faktycznie zostawia na skórze taką niebieską poświatę. Poza tym przepięknie rozświetla i również ładnie pachnie. Jednakże, jej dozowanie może nieco zdziwić, ponieważ nie rozpyla się ona tak jak typowe mgiełki, a raczej punktowo "wyrzuca" produkt na skórę i samemu trzeba go rozprowadzić rękoma. Jest to raczej gęstszy produkt, ale mi to absolutnie nie przeszkadza. A jego pojemność chyba starczy mi na lata.



Następnym zapachowym produktem są perfumy Bespoke London z Rossmanna, które sama sobie sprezentowałam, hah. Szczerze przyznam, że rzadko używam typowych perfum i jeszcze nigdy wcześniej sama sobie ich nie kupowałam, ale ten zakup był strzałem w dziesiątkę. Ja preferuję raczej słodkie zapachy, a tutaj te połączenie słonego karmelu i lilii naprawdę mnie urzekło. Poza tym perfumy świetnie się trzymają na skórze czy ubraniach przez wiele godzin, a nawet dni. No i są naprawdę dość tanie. Myślę, że warto zwrócić na nie uwagę. 


Jeśli chodzi o kosmetyki do makijażu, to może zacznę od paletki Soft Sands z Primarku, o której pisałam już wcześniej post (KLIK). Także myślę, że nie będę się tu o niej za wiele rozwodzić, ale tak jak moja wcześniejsza paleta, tak ta jest równie świetna. Ma śliczne nudowe odcienie, takie jak najbardziej lubię, i odpowiednią pigmentację. Bardzo dobrze się z tymi cieniami pracuje. W każdym razie nie można jej raczej nic zarzucić. 



Kolejnym ulubieńcem jest kolejny tusz od Eveline - Big Maxi. W sumie z każdym kolejnym tuszem tej marki zastanawiam się, czy oni mają jakiekolwiek słabe tusze? Haha. No do tej pory nie zdarzyło mi się, aby jakikolwiek ich tusz mi się nie sprawdził. Wszystkie dają piękny efekt na rzęsach i dobrze się z nimi pracuje. 



Jeśli chodzi o Eveline, to tutaj pojawia się kolejny ulubieniec, a jest nim żel do brwi Brow&Go. Robi naprawdę świetna robotę i jest to efekt, jakiego oczekiwałam. Moje brwi są w nienaruszonym stanie przez cały dzień i wszystkie włoski trzymają się na swoim miejscu. Wcześniejszym używałam żelu od Wibo, który w porównaniu do Eveline jest niestety bezkonkurencyjny. Więc jeśli szukacie czegoś, co naprawdę dobrze utrwali wasze brwi, to z czystym sumieniem mogę wam polecić właśnie ten żel. 


Tak jak już wspomniałam na początku, pojawiło się też kilka pielęgnacyjnych ulubieńców do twarzy. Jednym z nich jest pianka oczyszczająca od AA. Pomijając fakt, że jest to właśnie pianka, a ja uwielbiam taką formę produktu, to pod wszystkimi innymi aspektami jest naprawdę świetna. Po umyciu nią twarzy zostawia takie fajne uczucie świeżości, a ja to kocham. Daje świetne ukojenie dla skóry po całej nocy. Ja właśnie używam jej rano, ponieważ jest to naprawdę lekki kosmetyk, ale taki, który faktycznie działa. Poza tym jest to produkt hipoalergiczny i wegański oraz sprawdzi się w każdym rodzaju cery.


Przyszedł czas na normalizujący tonik do twarzy od Vianka. Słyszałam już wiele dobrego na temat tej marki, więc przy wyborze nowego toniku pokusiłam się właśnie na nią i był to oczywiście bardzo słuszny wybór. Zacznijmy od tego, jak on przepięknie i świeżo pachnie! I zostawia ten cudowny zapach na skórze. Też dzięki temu wydaje się ona odpowiednio nawilżona, złagodzona i taka świeża. Myślę, że jest to głównie zasługa olejku miętowego oraz ekstraktu z aloesu, o którym producenci wspominają w opisie. Nic bardziej mylnego, bo to te składniki właśnie tak przyjemnie czuć. Same plusy, jednakże jeśli chodzi o dozowanie produktu, to zdecydowanie wolę takie rozwiązania jak toniki w postaci mgiełek. Ale powiedzmy, że tutaj można na to przymknąć oko. 


Kolejnym pielęgnacyjnym produktem jest nawilżający krem do twarzy z filtrem SPF 50 od Nacomi. Ten kosmetyk naprawdę mnie zaskoczył. Jego tekstura przypomina mi krem do tortu, a pachnie tak bardzo, powiedziałabym, cytrynowo (?). Ciekawa propozycja, ale muszę stwierdzić, że jak najbardziej przyjemna w użytkowaniu. Rozprowadzanie tego produktu na skórze to sama radość, a poza tym wystarczy tylko jego odrobina, aby pokryć całą twarz. No i ten zapach naprawdę cudowny. Świetnie też się sprawdza jako baza pod makijaż. Absolutnie nic się nie dzieje po nałożeniu podkładu, wygląda bardzo dobrze. 


Ostatnim ulubieńcem jest odżywka do paznokci od Eveline (chyba bardzo lubię tę markę, bo pojawia się dzisiaj już trzeci raz). Dość często mam problem z łamaniem się paznokci czy po prostu ich słabym stanem i stwierdziłam, że to w końcu najwyższa pora zaopatrzyć się w taki oto produkt i poświęcić moim paznokciom nieco więcej uwagi. No i po zastosowaniu tej odżywki jestem naprawdę zadowolona, ponieważ paznokieć od razu wygląda zdrowiej, a poza tym odżywka dodatkowo fajnie go utwierdza w ten sposób, że jest odporny na łamanie. 


Co myślicie o tych produktach? Słyszeliście o nich, może testowaliście? U mnie to totalne hity tej jesieni! 

Do następnego! 

Copyright © Zofia Adam , Blogger