Hej!
Dziś już pierwszy września i ostatni post z serii Back to school . Z rana byłam na rozpoczęciu roku szkolnego, mimo że obecność nie była obowiązkowa. Stwierdziłam, że pójdę, to mój ostatni rok szkoły. Zresztą cieszę się, że wracamy do tradycyjnej nauki w ławkach. Nauczanie zdalne z początku było wygodne i ciekawe, ale potem już mnie tylko męczyło i sama nie potrafiłam się zmotywować do spędzenia nieco czasu nad książkami.
Dzisiaj natomiast pokażę, co chowam w moim plecaku. Zapraszam!
Pomińmy już na początku książki, zeszyty, piórnik - to chyba oczywiste rzeczy, hah, i każdy uczeń ma je w swoim plecaku.
Przejdźmy do konkretów i bez owijania w bawełnę
Zacznę od kilku jeszcze tych "przyborowych" rzeczy. Pierwszą z nich jest teczka - dla mnie must have. Wiadomo jak to wygląda, gdy wszystkie kartki, kserówki, czy jakieś ważniejsze dokumenty chowamy po zeszytach i książkach. Nie możemy ich znaleźć, nie pamiętamy, gdzie je włożyliśmy, gubią się, wylatują, gniotą itd. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest po prostu teczka.
Dzienniczek. Pewnie niektórzy się zdziwią, ale mam i noszę ze sobą dzienniczek. Jest to taki najzwyklejszy notatniczek, w którym mogę sobie szybko wypisać zwolnienie czy jakieś usprawiedliwienie i moi rodzice wtedy nie muszą specjalnie logować się na dziennik i wypisywać za mnie.
Tutaj też widzicie ten
pokrowiec (?) do dokumentów, który pokazywałam w ostatnim poście, w haulu zakupowym -
KLIK
No i kalkulator. Na rozszerzonej matematyce bardzo często się przydaje.
Do szkoły oczywiście też noszę ze sobą bidon z wodą (ten również mogliście zobaczyć w haulu) i drugie śniadanie. Zazwyczaj jest to po prostu jakaś bułka, coś słodkiego, owoce czy musy owocowe, które kocham!
Portfel, ładowarka, power bank, słuchawki
Pieniądze zawsze trzeba jakieś przy sobie mieć, chociażby na hot doga ze sklepiku szkolnego, jeśli jestem jeszcze głodna, hah. Ładowarkę też mam prawie zawsze ze sobą, power banka rzadziej, ponieważ nauczyciele raczej pozwalają nam ładować telefony na lekcji. Ze słuchawek korzystam, jak idę pieszo samotnie do szkoły i słucham sobie muzyki.
A teraz ta część plecaka/torebki, w którą jest wyposażona każda dziewczyna.
U mnie jest to kosmetyczka, której zawartość za chwilę wam pokażę, żel antybakteryjny - w tym przypadku konieczność, choć wcześniej przed pandemią też często przy sobie miałam, chusteczki oraz interesujące pudełeczko, które ratuje, gdy zaskoczy okres. Wkłada się tam po prostu podpaski lub tampony. Czasem też mam zapasowe majtki - wiadomo, że różnie bywa i w razie czego lepiej je mieć.
No i maseczki, w aktualnych czasach trzeba o nich pamiętać i w szkole teraz też będą nas obowiązywały.
A oto zawartość właśnie mojej kosmetyczki: krem do rąk (częste mycie i te wszystkie żele bardzo wysuszają ręce, a zimą to już w ogóle), chusteczki nawilżające, które czasem są naprawdę przydatne, gumki do włosów, korektor, puder (na szybką poprawkę makijażu, hah), balsam do ust i błyszczyk.
Te dwa ostatnie też często mam w piórniku i wtedy nie muszę sięgać na lekcji do plecaka.
Leki przeciwbólowe też często wybawiają. Okropnie jest siedzieć na lekcji i musieć wysłuchiwać nauczyciela, gdy boli głowa czy brzuch.
I na koniec mały zestaw na wf - szczotka i dezodorant. Wiem, że gdy wszystkie dziewczyny w szatni zaczynają psikać tymi dezodorantami, to nie jest najprzyjemniej, zwłaszcza dla klas, które wchodzą tam później, ale jakoś nie wyobrażam jeździć sobie kulką po pachach, choć w domu kulek używam. Po prostu chyba najwygodniejszy jest dla mnie taki antyperspirant, którym można się szybko w miarę odświeżyć po wf-ie.
___________
A wy co trzymacie w swoich plecakach/ torebkach?
Do następnego!