Hej!
Jak tam mija wam maj? Ja jestem aktualnie zadowolona z takiej ładnej pogody, chociaż chwilami też popada deszcz. Mam nadzieję, że to się utrzyma, ponieważ jest wiele planów na najbliższy czas, a brzydka pogoda je tylko zepsuje. Trzeba trochę się wyczillować po tych maturach i intensywnych kilku miesiącach, jeszcze przed pracowitymi wakacjami.
Dzisiaj wracam do was z recenzją prostownicy Philips ThermoProtect. To mój przedwczesny prezent na urodziny, który dostałam od siostry. Bardzo mi zależało na prostownicy, ponieważ do tej pory pożyczałam od mamy. Poza tym nie miałabym w innym przypadku swojej, gdy już wyjadę na studia, a teraz bez prostownicy nie funkcjonuję, hah. Od czasu gdy skróciłam włosy, bardzo często prostuję włosy, może nie codziennie, ale jednak nie podoba mi się to jak się podkręcają. Gdy były dłuższe, to nie miałam z tym problemu, ale teraz czuję się jak jakaś ciotka, jeśli ich nie podprostuję, haha.
Pudełko przyszło trochę zniszczone, ale nic nie szkodzi, ponieważ prostownica jest w idealnym stanie.
Wizualnie prezentuje się naprawdę ślicznie. Podoba mi się to połączenie czerni i delikatnego różu, zresztą ten odcień to jeden z moich ulubionych kolorów. Siostra w tej kwestii trafiła w dziesiątkę.
Przechodząc do technicznej strony, może zacznę od tego, iż prostownica posiada ceramiczne płytki z keratyną oraz funkcję jonizacji. W zasadzie chyba teraz to nieodłączne elementy dobrej prostownicy.
Włosy po wyprostowaniu są wtedy gładkie, wyglądają na zdrowsze, nie puszą się, nie elektryzują. I w tym przypadku prostownica od Philips się tu dobrze sprawdza i niczym nie odstępuje od tej, którą używałam wcześniej (Remington Keratin Therapy Pro) oraz swoją drogą jest teraz bardzo popularna, wiele osób się na nią decyduje i sama też polecam.
Faktycznie moje włosy są o wiele gładsze. Zawsze po wstaniu rano mam siano i odstają mi na wszystkie strony, zwłaszcza teraz, jak nie mogę ich nawet na noc związać, ale prostownica rozwiązuje ten problem.
Prostownica ma oczywiście regulowaną temperaturę. Jej zakres to od 160-230 stopni. Ja zawsze prostuję w temperaturze 160. Staram się jak najmniej narażać swoje włosy na zniszczenie, a przecież nawet w najniższej temperaturze da się ładnie wyprostować włosy (pomijając już fakt, że moje szybko się buntują i z powrotem falują, ale mimo to efekt jakiś się utrzymuje i przynajmniej nie mam siana, haha). Prostownica bardzo szybko się nagrzewa, tak że już bodajże po 30 sekundach możemy zacząć z niej korzystać.
Prostownicę się również bardzo łatwo obsługuje. Nie musiałam w ogóle otwierać instrukcji. Aby ją włączyć wystarczy przycisnąć włącznik, a aby ustawić odpowiednią temperaturę, mamy przycisk z "+" i z "-". Wszystko jest jasne i klarowne dla oczu. Podczas nagrzewania światełko led obok temperatury miga, natomiast gdy już się nagrzeje, świeci ciągle.
Z dodatkowych funkcji prostownica sama się wyłącza po 60min. Więc jeżeli nawet zapomnicie i zostawicie ją po wyjściu z domu włączoną, nic się nie stanie. Prostownica ma także obrotowy przewód, jest bardzo wygodna w użytkowaniu. Poza tym nie ciągnie naprawdę przyjemnie się nią prostuje.
_______
Podsumowując, ja osobiście jestem bardzo zadowolona. Efekt jest ładny, nawet na tej najniższej temperaturze. Włosy są gładkie, tak jak chcę i naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Jeśli szukacie fajnej prostownicy, to myślę, że zdecydowanie mogę tą polecić.
Co myślicie? Jakich wy prostownic używacie?
ja aktualnie nie używam żadnej ale powoli zastanawiam się nad zakupem. Czasem jednak prostownica sie przydaje :)
OdpowiedzUsuńProstownicy używam bardzo rzadko, zresztą moja niestety nie jest najlepszej jakości, ale właśnie przez to że nie używam jej za często to jakoś szkoda mi pieniędzy na nową :D
OdpowiedzUsuńJa mam prostownice, ale używam jej dość rzadko. Przeważnie jedynie przed jakimiś większymi wyjściami :)
OdpowiedzUsuńJa nie używam prostownicy, ale wiem ze są dziewczyny którym cieżko bez tego urządzenia
OdpowiedzUsuńJak ja dawno nie używałam prostownicy :o ja wolę siebie w falach robionych na pasku od szlafroka :D
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Osobiście nie używam niczego ciepłego do włosów. Ani prostownicy, lokówki ani suszarki. Nigdy nie mam na to czasu i chęci, ale zdecydowanie też po zniszczeniu włosów od rozjaśniacza staram się je jakoś naprawić.
OdpowiedzUsuńA Maj mija mi dwojako w zależności od pogody. Raz deszcz i burza, a drugiego dnia mocne słońce. W dni wolne staram się wykorzystać na maxa swój czas, a w pozostałe tylko pracuję.
Miłego dnia!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie
Niallerka