Hej!
Weekend dość deszczowy i pochmurny i szczerze nie spędziłam go zbyt produktywnie. Oprócz sobotniego sprzątania i treningu nie zrobiłam tak naprawdę nic. Wczoraj miałam ogromną ochotę gdzieś wyjść, spotkać się z ludźmi, to była taka chwila słabości, którą spędziłam u siebie w pokoju oglądając serial. Nie miałam na to jakoś super ochoty, ale nie miałam też siły robić nic innego. Za to dziś wstałam, zrobiłam kawę i zmotywowałam się do działania, usiadłam i piszę.
Dawno nie było tego typu posta, a że w sumie uzbierało się ostatnio trochę kosmetyków, które zrobiły na mnie dobre wrażenie, postanowiłam się z wami nimi podzielić.
Pierwszą rzeczą nie jest w zasadzie produkt kosmetyczny, ale szczotka, która bardzo dobrze mi się sprawdza. W sumie ostatnio popularne są szczotki z włosiem dzika i wiele osób je poleca, także ja również sobie taką zakupiłam. Ta jest z Rossmanna i dorwałam ją jeszcze na jakiejś przecenie. Do tej pory jednakże używałam szczotek typu tych Tangle Teezer, oryginalną też kiedyś miałam, ale gdzieś przepadła na jakimś wyjeździe. Dopiero niedawno przeczytałam, że są niedobre dla włosów i je niszczą, więc dałam szansę czemuś nowemu i jestem aktualnie bardzo zadowolona! I chyba faktycznie moje włosy są mniej zniszczone niż dotychczas. Wiem też, że wielu osobom nie sprawdzają się jednak szczotki z włosiem dzika, więc to tak naprawdę indywidualna kwestia. Natomiast ja bardzo się z nią polubiłam.
Jeśli już jesteśmy przy temacie włosów, to chyba nikogo nie zdziwię tym, że pokażę tutaj produkty od Schwarzkopfa Gliss Kur. Wiem, że na sklepowych półkach są one od dawna i ja również wcześniej tych kosmetyków używałam, ale tym razem nabyłam cały zestaw, tj. szampon z odżywką i jeszcze osobno ekspresową odżywkę bez spłukiwania. I w takim połączeniu efekty są zdecydowanie najlepsze. Praktycznie całą jesień używałam do włosów tych produktów i zdążyłam zużyć już dwa słoiczki odżywki, po szamponie nie ma już śladu hah. Natomiast tej odżywki w sprayu używam w dni kiedy nie myję włosów, a chcę nieco je odświeżyć.
Kolejnym moim ulubieńcem jest balsam do ciała z Isany, no który po prostu przepięknie pachnie i kosztuje dosłownie grosze. Ja akurat rzadko używam balsamów do ciała i tego typu kosmetyków, ale na ten skusiłam się właśnie ze względu na tak niska cenę. Jest świetny. Używam go po goleniu na nogi i naprawdę super wygładza. Poza tym przetestowałam go sobie też na włosy, ze względu na to, że zawiera olej arganowy, który jest podobno rewelacyjny dla włosów, hah. Małą ilość wgniatam sobie lekko w mokre włosy i zostawiam do wyschnięcia i robi to serio robotę.
Jeśli chodzi o produkty do ciała i póki jeszcze chodziło się na imprezy, czasem używałam sobie też na nogi tego peelingu z Tutti Frutti. Ogólnie ich peelingi są rewelacyjne, przyjemne i pięknie pachną owocami.
Ostatnio też zaczęłam używać takiego toniku z Biotanique. Zaufałam mu ze względu na to, że już miałam peeling węglowy z tej firmy i fajnie mi się sprawdził. Na początku jak zaczęłam używać tego toniku, to pojawiło mi się tyle zaskórników i niedoskonałości niż zazwyczaj, że się trochę przeraziłam, ale stosuje go nadal i widzę, że jest coraz lepiej, także więc na plus!
I ostatnim ulubieńcem jest podkład z Loreala, który pokazywałam wam w przedostatnim poście z łupami na promocji w Rossmannie (KLIK). Ogólnie wszystkie produkty, które wtedy kupiłam, zrobiły na mnie dobre wrażenie i jestem z nich zadowolona, ale ten podkład to jakiś fenomen. Najlepszy, jaki dotychczas miałam, wygląda na buzi świetnie i jest naprawdę trwały, trzyma się cudownie i prawie w ogóle nie ściera, przypudrowywać się też już nie muszę tak często, gdy go używam. Jestem totalnie w nim zakochana. Oczywiście aktualnie jest nie wiele okazji do mocniejszego pomalowania się, ale jeśli już robię makijaż do sięgam tylko po niego. No minusem jest tylko jego cena, ale już wiem, że na kolejnej promocji również wyląduje w moim koszyku, hah.
Co sądzicie o tych produktach? Macie też jakieś ulubione kosmetyki z tej jesieni?
Do następnego!