lutego 17, 2020

Recenzja podkładu Dermacol Filmstudio Barrandov Prague Make-up Cover

Recenzja podkładu Dermacol Filmstudio Barrandov Prague Make-up Cover
Dzisiaj o podkładzie, o którym głośno było kilka lat temu i jest stary jak świat, a ja Wam dopiero dzisiaj go recenzuję. 


Z tego, co słyszałam to kiedyś kosztował on po dyszce, ale po tym jak Jeffree Star go przetestował, jego cena się trochę zwiększyła. Ja kupiłam swój na Allegro za 29,99. 
Jest to podobno jeden z najbardziej kryjących podkładów. Sama dowiedziałam się o nim od siostry i przy okazji każdej imprezy od niej go podbierałam, bo naprawdę ma niezłe krycie! Potrafi niby przykryć nawet tatuaż, ale tego nie mogę niestety sprawdzić. 



W końcu postanowiłam kupić własny. Jednak przy doborze odcienia miałam mały problem, ale ostatecznie dobrze trafiłam. Jest to numerek  2017. Ogólnie podkład oferuje szeroki wybór odcieni.


Może zacznijmy od tego - co obiecuje producent?
Wyjątkowa kremowa konsystencja z zawartością 50% pigmentu ma zakrywać niedoskonałości skóry, wyrównywać je i dawać jedwabiście gładki wygląd.
Można go użyć na całą twarz i ciało, dla korekcji, rozświetlenia lub przyciemnienia koloru skóry. Ma być wytrzymały i umożliwiać przykrycie drobnych i większych niedoskonałości. Poprawia wygląd zmęczonej i bladej skóry, dodaje energii. Jest wodoodporny i chroni przed promieniowaniem UV i szkodliwym wpływem środowiska. 

Jakie są moje wrażenia?
Krycie ma takie, o jakim mogłam jeszcze do niedawna śnić. Ponieważ mam problemy z cerą, trądzikiem, przebarwieniami, jest on dla mnie zbawieniem (choć od jakiegoś czasu jestem na kuracji antybiotykowej i już widać efekty). Na co dzień go nie używam, w zasadzie aktualnie w ogóle nie stosuje podkładu. Za to na imprezach, jakimi są ostatnio 18-nastki, sprawdza się świetnie. Wytrzymuje faktycznie całą imprezę, nie ciastkuje się, nie ściera, jedynie delikatnie mi się ostatnio na koniec zważył. Ma dość mocno gęstą konsystencję, dlatego ja jeszcze mieszam go z moim podkładem od Bourjois Healthy Mix, który też tak btw. jest jednym z moich ulubionych fluidów na co dzień. Chyba nie polecam nakładać go obficie na twarz, jedna warstwa spokojnie starcza i w pełni kryje. Dodatkowo ja bym się właśnie bała o ciastko. 
Rozprowadza się gąbeczką świetnie i wygląda bardzo estetycznie na twarzy. Jest tylko dość tłusty, więc trzeba go porządnie przypudrować. 



Daję mu mocne 9/10. Zwłaszcza pod względem krycia jest najlepszy!
Na Youtubie jest mnóstwo jego testów, więc dla wyrobienia sobie własnej opinii, polecam obejrzeć.
Może, że już miałyście z nim styczność? Podzielcie się swoimi odczuciami!

Do następnego!


lutego 03, 2020

"Rushed"

"Rushed"
Od postu z podsumowaniem poprzedniego roku nic nie dodałam. Mimo że zamysły na wpisy jakieś były i chciałam je regularnie publikować, to jednak minął miesiąc a tu nic. 
Dobrym wytłumaczeniem jest oczywiście brak czasu, bo faktycznie też nie ma go za wiele, ale gdybym bardzo chciała, to bym go znalazła! Zresztą jestem opinii, że na wszystko jest czas, jeśli dobrze umiemy go zagospodarować. 

Powiedziałabym, że jestem trochę "zabiegana".

Ten rok będzie zupełnie inny i już zupełnie inaczej się zaczął i wygląda aktualnie. Jego głównym urokiem jest liczba "18". Nie tylko ja w nim wchodzę w dorosłość, ale też co tydzień w piątek czy sobotę witam na kolejnej imprezie 18-nastkowej którejś z znajomych. Do tej pory zaliczałam już ich cztery, nieźle. Ale muszę przyznać, że je pokochałam! Uwielbiam tego typu zabawy i wcale nie narzekam na ich ilość, mimo ze wiąże się to też z roztrwanianiem pieniędzy, hah.

Ten semestr szkolny niestety trochę słabiej się zaczął. Może nie tyle jeśli chodzi o oceny, ale znowu dopadło mnie choróbsko, tragedia. Byłam w tyle ze wszystkim i ominęły mnie dwa mega ważne sprawdziany, które muszę napisać po feriach.

Właśnie, aktualnie mam ferie. Ubiegły tydzień spędziłam w pracy po osiem godzin i gdy wracałam do domu po 18 padałam z nóg. Praca w sieciówce nie jest ciężka, jednak stanie na nogach tyle czasu jest dla mnie wysiłkiem, hah. I jeszcze o tyle niefajnie, że wieczorem nie miałam siły ani ochoty spotkać się bynajmniej ze znajomymi lub zrobić coś produktywniejszego (strasznie dawno nie ćwiczyłam, ups).To taki minus, ale pieniążki się przydadzą!

Dawno nie miałam takiej chwili rozluźnienia jak w tym momencie. Wstałam przed dziesiątą, zrobiłam kawę (oczywiście fotkę kawusi musiałam wrzucić na mystory na insta), nawet poodkurzałam pokój hah, a zaraz zabieram się za czytanie książki, którą dostałam od siostry na święta. A oprócz niej czeka mnie jeszcze "Lalka". Na razie zatrzymałam się na kilkunastu stronach, życiowe osiągnięcie.

Te "zabieganie" jest śmieszne, ale naprawdę teraz dopiero czuję i doceniam wolny czas, kiedy nie jestem pod żadną i niczyją presją, kiedy nie muszę się dostosowywać do reszty świata, kiedy nic na tyle nie mąci mi w głowie.



Do następnego!
Copyright © Zofia Adam , Blogger